
13 stycznia 2013, poranek z temperaturą -6 st. C, trochę śniegu, prawie brak wiatru – pogoda wydaje się być idealna na wypad w teren. Sprzęt przygotowany dzień wcześniej leży i czeka… plate carrier, replika i wypchany plecak… w sumie 20 kg.
O godzinie 0930 byliśmy na miejscu. Skład pięcioosobowy, wszyscy zwarci i gotowi na szybki marsz. W planach mieliśmy co najmniej 20 km do przejścia. Godzina 1000 – wyruszamy.
Pogoda świetna, dopisywały dobre nastroje. Sam teren był niesamowicie urozmaicony – wysokie wydmy, las, strumyki i jeziora, a wszystko zasypane śniegiem dodawało uroku podczas wypadu. Średnie tempo marszu utrzymywało się na poziomie nieco ponad 5 km na godzinę i zważywszy, że był to nasz pierwszy dłuższy wypad tej zimy, a każdy z nas dźwigał trochę na plecach i rękach… no cóż nie było najgorzej.
Pokonaliśmy dystans 14 km. Niestety część z nas musiała wcześniej wracać z terenu, przez co niedosyt pozostaje. Jednakże nie ma tego złego… następny wypad będzie dłuższy i trudniejszy. Już nie mogę się doczekać.

Autor: Bosman